Program eutanazji w Belgii ponownie znalazł się pod ostrzałem po wiadomościach o uduszeniu kobiety poduszką po tym, jak podany jej koktajl leków nie zakończył jej życia.
Europejskie media Le Soir podały, że Alexina Wattiez, która miała zaledwie 36 lat, zażyczyła sobie eutanazji po tym, jak zdiagnozowano u niej nieuleczalnego raka. W 2021 roku lekarz poinformował ją, że nie przeżyje kolejnego roku, a do marca 2022 roku jej stan zdrowia się pogarszał.
Christophe Stulens, partner Wattiez, był przy jej śmierci wraz ze swoją 15-letnią córką Tracy. Do domu, który dzieliła cała trójka, przyszedł lekarz i dwie pielęgniarki, aby przeprowadzić eutanazję. „Po krótkim śnie obudziła mnie pielęgniarka i powiedziała, że Alexina czuje się bardzo źle” – powiedziała Stulens. „Następnie lekarz wziął strzykawki i zapytano nas, czy chcemy się pożegnać”.
Stulensowi i jego córce kazano poczekać na zewnątrz, więc wyszli na taras, ale to, co miało być spokojną i godną śmiercią, szybko okazało się przerażające: usłyszeli krzyki.
„Poznałem jej głos” – powiedział. „Potem widzieliśmy ją leżącą na łóżku z otwartymi oczami i ustami”.
Przeprowadzono sekcję zwłok, która wykazała, że Alexina Wattiez zmarła w wyniku uduszenia. Podobno pielęgniarki na zmianę dusiły ją poduszką. „Alexina chciała zasnąć spokojnie, ale najwyraźniej podano jej za mało środków” – powiedział Stulens. Prokuratura w Liège wszczęła teraz śledztwo w sprawie morderstwa, a Stulens wnosi pozew.
Prawnik rodziny, Maître Renaud Molders-Pierre, powiedział, że nie chcą pieniędzy.
„Ich celem nie jest żądanie sankcji, ale sprowokowanie debaty i dopilnowanie, aby tego typu afery nigdy więcej się nie powtórzyły” – powiedział. „Czy możesz sobie wyobrazić, że twoja matka lub twoja żona mogłaby zostać uduszona poduszką w ramach kresu swojego życia? Myślę, że nikt nie jest w stanie tego sobie wyobrazić.
Belgijskie media Sudinfo porozumiały się z osobą reperezentującą lekarza, który kierował procedurą w imieniu. „Pielęgniarki były wstrząśnięte” – Serge Douin powiedział w imieniu lekarza, dodając: „wstrzykiwał on jedynie produkty, które miały złagodzić cierpienie pacjentki”.
Incydent został szybko potępiony. „To, co się wydarzyło, nie jest eutanazją” – powiedział mediom belgijski polityk i lekarz Jacques Brotchi. „Takie określenie tej strasznej sytuacji dewaluuje gest eutanazji, który zapewnić ma człowiekowi doczekania końca bez bólu”.
Leki stosowane w samobójstwie wspomaganym są często tymi samymi lekami, których używa się do egzekucji i często wiadomo, że zawodzą. Dodatkowo, chociaż proces umierania może wyglądać spokojnie, w rzeczywistości istnieje poważne ryzyko występowania silnego bólu.
Jak wyjaśnił wcześniej dr Joel Zivot, profesor anestezjologii i chirurgii w Emory School of Medicine: „Oczywiście kara śmierci to nie to samo, co wspomagane umieranie. Egzekucje mają być karą; eutanazja to ulga w cierpieniu. Jednak zarówno w przypadku eutanazji, jak i egzekucji stosuje się leki paraliżujące. Leki te, podawane w odpowiednio dużych dawkach, powodują, że pacjent nie może poruszać mięśniami, nie może wyrażać żadnych zewnętrznych ani widocznych oznak bólu. Ale to nie znaczy, że nie podlega cierpieniom.
W rzeczywistości płuca mogą napełniać się płynem, powodując utonięcie pacjenta i wywołując ostatnie uchucie paniki i strachu podczas paraliżu.
„Zwolennicy wspomaganego umierania mają obowiązek wobec społeczeństwa mówić zgodnie z prawdą o szczegółach zabijania i umierania” – kontynuował Zivot. „Ludzie, którzy chcą umrzeć, powinni wiedzieć, że mogą utonąć we własnych płynach, a nie tylko zasnąć spokojnie i bezboleśnie”.
Cóż, oops, pielęgniarka popełniła błąd. Czy powinna cierpieć z tego powodu? Czasami popełniane są błędy.