
Sędzia w Australii wydał „wybuchową” decyzję, zadając bezprecedensowy cios „afirmującemu płeć aktywizmowi” branży transseksualnej dla dzieci.
W swoim przełomowym orzeczeniu sędzia Andrew Strum przyznał wyłączną opiekę nad 12-letnim chłopcem jego ojcu, aby powstrzymać nieustanne naciski matki chłopca – z pomocą wiodącej „kliniki płciowej” – na „transformację” jej syna poprzez stosowanie szkodliwych blokerów dojrzewania.
Starania matki trwały sześć lat.
Strum powiedział, że decyzja o „bezwarunkowym potwierdzeniu” każdego dziecka, które zgłasza obawy dotyczące swojej płci, jest „dziwnie binarna”, zgodnie z raportem Ellie Dudley z The Australian, która ujawniła tę historię.
„To sprawa dziecka, i to stosunkowo młodego; nie sprawa osób transpłciowych” — napisał Strum w swojej 58 000-wyrazowej decyzji. „W miarę jak to dziecko rośnie, rozwija się i dojrzewa, a także odkrywa i doświadcza życia, może ono, korzystając z powiązanych korzyści upływu czasu i nabywania zrównoważonego zrozumienia, zacząć identyfikować się jako kobieta transpłciowa i może zdecydować się na poddanie się jakiejś formie leczenia medycznego, aby potwierdzić i/lub dostosować się do tej tożsamości. Jednak nawet, mając do dyspozycji wszystkie informacje i dane, dziecko nie może tego zrobić i to z różnych powodów.
Na tym etapie życia dziecka wszystkie opcje powinny być dla niego otwarte, bez żadnego niedopuszczalnego ryzyka wyrządzenia dziecku krzywdy.”
– powiedział Strum.
Sędzia wyraził zdziwienie faktem, że biegli medyczni, którzy stanęli po stronie matki chłopca, opierali swoją opinię na bezpodstawnym przekonaniu, że tak zwana „tożsamość płciowa” jest „wewnętrzna” i „niepodlegająca wpływom zewnętrznym”.
„Matka podczas przesłuchania krzyżowego odrzuciła nawet możliwość, że czynniki zewnętrzne lub wpływy mogłyby mieć jakąkolwiek rolę w tożsamości płciowej dziecka” — napisał Strum, który stwierdził, że biegli zeznający w imieniu matki „nie byli w stanie wskazać żadnej empirycznej lub merytorycznej podstawy swojej opinii, ale raczej jedynie na anegdotyczne relacje dorosłych osób transpłciowych na temat ich doświadczeń związanych z tożsamością płciową”.
„Choć w żaden sposób nie popiera się praktyk, do których odniesiono się i które zidentyfikowano jako «terapie konwersyjne lub naprawcze», niepokojące jest to, że w odniesieniu do dzieci, zwłaszcza w wieku dziecka będącego przedmiotem niniejszego postępowania, przyjęto dziwnie binarne podejście; mianowicie bezwarunkowe potwierdzanie tych, którzy zgłaszają się z obawami dotyczącymi swojej płci, nie tolerując żadnych pytań w tej sprawie”
– zauważył Strum.
Kandydat do Senatu z Nowej Południowej Walii, Lyle Shelton, powiedział w komunikacie prasowym, że decyzja sędziego Struma wydaje się podważać prawa „antykonwersyjnej terapii” inspirowane przez aktywistów LGBT, które w niektórych stanach przewidują karę więzienia dla każdego, nawet rodziców, kto uniemożliwi dziecku udanie się do kliniki zajmującej się płcią.
Shelton odnosił się do ustawodawstwa znanego jako „Conversion Practices Ban Act 2024”, które weszło w życie w australijskim stanie Nowa Południowa Walia (NSW) 4 kwietnia.
Zgodnie z nowym prawem każdy, kto oferuje poradnictwo lub modli się za osoby „LGBTQA” – nawet jeśli twierdzą, że ich pociąg do tej samej płci lub pomieszanie płci jest niepożądane – może teraz trafić do więzienia na pięć lat i zapłacić grzywnę w wysokości do 100 000 dolarów australijskich (62 430 dolarów amerykańskich).
Wielu uznało uchwalenie nowego prawa za decydujący krok w kierunku kryminalizacji chrześcijaństwa i pełni ewangelicznego przesłania w „krainie na antypodach”.