
Rumuński premier Marcel Ciolacu zrezygnował, a jego partia socjaldemokratyczna ma opuścić rząd po tym, jak kandydat prawicowych nacjonalistów wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich.
George Simion, eurosceptyk, który obiecał, że Rumunia będzie na pierwszym miejscu, zdobył 40,9% głosów w niedzielę i oczekuje się, że wygra drugą turę wyborów 18 maja.
Simion zmierzy się z liberalnym burmistrzem Bukaresztu Nicușorem Danem, który nieznacznie pokonał kandydata socjaldemokratów (PSD).
Niedzielny wynik wpędził Rumunię w kolejny polityczny chaos. Ciolacu powiedział kolegom, że skoro ich koalicja nie osiągnęła swojego celu i „nie ma mandatu”, powinni wycofać się z rządu.
57-letni Ciolacu doszedł do władzy dopiero w proeuropejskiej koalicji po wyborach w 2024 r., chociaż konserwatywna partia George’a Simiona wraz z dwoma innymi ugrupowaniami zdobyła jedną trzecią głosów.
Partie w tej koalicji odbyły nadzwyczajne spotkania w poniedziałek, aby zdecydować o kolejnych krokach.
Zwycięstwo Simiona w niedzielę było w dużej mierze spowodowane frustracją społeczeństwa z powodu unieważnienia wyborów prezydenckich pod koniec ubiegłego roku. Jego prawdopodobny sukces 18 maja jest nerwowo oczekiwany w stolicach europejskich, a także w Kijowie.
Simion zdeklarował, że chce UE silnych, suwerennych państw, a jego partia sprzeciwia się dostarczaniu broni Ukrainie.
Oczekuje się, że Ciolacu złoży rezygnację tymczasowemu prezydentowi Ilie Bolojanowi, który następnie wyznaczy tymczasowego premiera.