Kiedy Donald Trump ogłosił, że ponownie będzie ubiegał się o prezydenturę USA w 2024 r., nagle stanął przed pozornie niemożliwymi do pokonania przeciwnościami.
Większość amerykańskich mediów go nienawidziła i codziennie przypominała o tym opinii publicznej. Demokraci zaangażowali system sądowniczy, aby go zniszczyć, sparaliżować jego finanse, zniszczyć jego reputację, a nawet pozbawić go wolności. Czarnoskórym i Latynosom powiedziano, że jest rasistą. Potencjalny zabójca był dosłownie o cal od śmiertelnego postrzelenia go w głowę. Drugi potencjalny zabójca szykował się do zamachu zaledwie kilka tygodni później, ale został zauważony przez czuwający zespół tajnych służb.
Jak na ironię, im więcej uderzano w Donalda Trumpa, tym silniejszy stawał się on i jego kandydatura.
Pomimo całego szumu, hałasu i niebezpieczeństw, Trump wygrał. I to mocno.
Niezwykle stronnicze media, ustawiony system sądowniczy, wysiłki mające na celu ograniczenie funduszy na jego przekazy polityczne, wątpliwe procesy i roszczenia — wszystko to miało na celu wykolejenie konserwatywnego ruchu politycznego. Czy mogłoby się to zdarzyć gdziekolwiek indziej niż w Ameryce?
Tak. W rzeczywistości dzieje się to właśnie teraz.
W Polsce premier Donald Tusk doszedł do władzy w 2023 roku. Pan Tusk przewodzi partii Platforma Obywatelska, proeuropejskiej grupie, która chętnie oddaje władzę Polski nad własnym narodem decyzjom Unii Europejskiej (UE). „Polska przede wszystkim”? To nie są słowa, które prawdopodobnie usłyszeć można od pana Tuska.
Jego partia przejęła władzę od Prawa i Sprawiedliwości, konserwatywnej partii, która uważa, że ostatnie słowo w sprawach polskich powinien mieć polski rząd i polskie sądy, a nie UE.
Innymi słowy: Polska na pierwszym miejscu.
Nowe wybory zaplanowano na maj, a polityczne intrygi, które prowadzą obecnie sprawujący władzę, dorównują tym wymierzonym w Donalda Trumpa w 2024 r.
W Polsce finansowanie partii politycznych zapewnia rząd, a fundusze są rozdzielane między partie w zależności od liczby ich członków w parlamencie. Prawo i Sprawiedliwość ma ogromną obecność w parlamencie i jest uprawnione do znacznego finansowania.
W 2024 r. jednak pan Tusk, jego administratorzy i jego partia polityczna zdecydowali, że nie będzie żadnego finansowania dla Prawa i Sprawiedliwości. Żadnego. Po znacznym sprzeciwie Izba Nadzorcza Sądu Najwyższego stwierdziła, że finansowanie musi zostać przywrócone.
Pan Tusk postanowił jednak zignorować orzeczenie, twierdząc, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN powołana przez poprzednią partię rządzącą, była nielegalna. Pan Tusk poszedł dalej, nie tylko ignorując decyzję o finansowaniu politycznym, ale także oświadczając, że wszystkie decyzje izby przez kilka lat były podejrzane i nie należy ich przestrzegać.
Między innymi Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN odpowiada za poświadczanie rejestracji kandydatów i wyników wyborów jako legalnych. Nieuznanie jej autorytetu może mieć ogromne konsekwencje dla uczciwego przeprowadzenia wyborów w Polsce w maju. Warto byłoby zapytać premiera, czy był legalnie zaprzysiężony w 2023 r., skoro nie uznaje tego samego organu, który poświadczył jego zwycięstwo.
Nawet to nie wystarczyło.
W tym, co można opisać jedynie jako nagą próbę przechwycenia władzy, pan Tusk usunął Dariusza Barskiego, głównego prokuratora Polski i człowieka, który, nie bez powodu, uważał, że znalazł dowody na korupcję w gabinecie premiera.
Konstytucja Polski stanowi, że główny prokurator może zostać usunięty tylko wtedy, gdy premier i prezydent wyrażą na to zgodę. Prezydent Andrzej Duda się na to nie zgodził, ale pan Tusk i tak nakazał policji usunięcie prokuratora. Sąd Najwyższy Polski orzekł, że odwołanie nie było zgodne z konstytucją i że prokurator musi zostać przywrócony. Ponownie premier odmówił uznania tej decyzji.
Duża część mediów w Polsce jest w rękach publicznych, co oznacza, że partia rządząca ma wpływ na to, co pojawia się w programach nadawanych i drukowanych. W Stanach Zjednoczonych CNN może mieć silne skłonności lewicowe, ale widzowie i potencjalni wyborcy mają możliwość zmiany kanału na Fox News, który ma skłonności prawicowe. Wszystkie strony są dostępne w eterze.
W Polsce istnieją głównie wiadomości kontrolowane przez rząd, więc potencjalni wyborcy mogą usłyszeć tylko to, co chcą usłyszeć ci, którzy sprawują władzę. Dotyczy to telewizji, radia, treści drukowanych i internetowych.
Trwają działania mające na celu zwalczanie prób premiera, aby kontrolować wszystko. Bogdan Swieczkowski, prezes Sądu Najwyższego, formalnie zwanego Trybunałem Konstytucyjnym, twierdzi, że pan Tusk dokonuje zamachu stanu. Swoje roszczenia przedstawił na piśmie i przesłał prokuratorom. W pierwszym tygodniu lutego wyraził obawy dotyczące ignorowania przez rząd orzeczeń sądowych, a także obawy dotyczące działań przymusowych przeciwko prokuraturze i mediom krajowym. Pan Swieczkowski uważa, że prawo zostało ewidentnie złamane. Pozostaje pytanie, czy jego słowa pisemne mają jakikolwiek wpływ na obecne chaotyczne otoczenie.
Wiemy tylko tyle: partia sprawująca władzę próbuje skrępować swoją główną opozycję, pozbawiając jej pieniędzy, ustawiając przeciwko niej sądownictwo, ignorując sądy, gdy jest jej tak wygodnie, i kontrolując przekaz za pośrednictwem wszystkich form mediów.
Czy skądś to znamy? Pytanie tylko, czy polska opinia publiczna, podobnie jak jej bracia w Ameryce, przejrzy tę farsę i zaprotestuje w dniu wyborów. Przyszłość wielkiego kraju może od tego zależeć.