
Francję czeka niepewna przyszłość po nieoczekiwanym wyniku ostatnie, niedzielnej tury wyborów parlamentarnych, w którym parlament podzielony jest bez bezwzględnej większości.
Wbrew oczekiwaniom, zamiast w kierunku konserwatywnym, głosy wyborców kierują Francje na tory lewicowe.
Oficjalny sondaż wyjściowy pokazuje, że skrajna lewica i partie centrowe pokrzyżowały plany zdobycia przez Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen bezwzględnej większości w wyborach parlamentarnych.
Skrajnie lewicowa koalicja zwana Nowym Frontem Ludowym (NPF), poskładany sojusz zielonych, socjalistów, komunistów i trockistów, który powstał zaledwie trzy tygodnie temu, wykoleiła rezultaty pierwszej tury wyborów, korzystne dla prawicowego Zjednoczenia Narodowego Le Pen.
Sondaże wyjściowe pokazują, że wybory wygrała NPF, ale bez wystarczającego poparcia dla zdecydowanej większości.
Przewiduje się, że NPF zdobędzie od 172 do 192 mandatów, a koalicja Emmanuela Macrona zajmie drugie miejsce. Przewiduje się, że zdobędzie od 150 do 170 mandatów. Oczekuje się, że Zjednoczenie Narodowe zajmie trzecie miejsce z liczbą 132–152 mandatów.
Jeżeli z dnia na dzień te wyniki potwierdzą się w oficjalnych obliczeniach, nie będzie wyraźnej większości ani oczywistych sojuszy umożliwiających utworzenie rządu.
Niewykluczone, że Macron, który pozostanie prezydentem do 2027 r., będzie mógł rządzić Zgromadzeniem Narodowym „w sensie technicznym” przez kolejne 12 miesięcy, zanim możliwe będą nowe wybory, jeśli nie uda mu się skutecznie negocjować z partiami opozycji. Macron zwołał niespodziewane przedterminowe wybory, aby sprawdzić, czy poparcie wybprców dla partii Le Pena w wyborach, postrzegane jako protest przeciwko jego rządom, przełoży się na scenę krajową.
Lider Zjednoczenia Narodowego Jordan Bardella powiedział, że po porażce jego partii, Francja wpadła w ręce skrajnej lewicy.